Są ludzie, którzy mają z górki, inni mają pod górkę. Ostatnio miałam pod górkę, cały dzień pod górkę. Najpierw szalony dzień w pracy, bardzo męczący i intensywny. Następnie wizyta w przychodni. W tym roku biję wszystkie rekordy, a to dopiero parę tygodni za nami. W każdym razie podczas tej wizyty dowiedziałam się, że lista moich dolegliwości jest tak długa, że połowy już zapomniałam. Dostałam solidny pliczek recept i skierowań na dalsze badania. Dwa z nich są tak koszmarne, że najchętniej bym je pominęła. Ale cóż, pani doktor kazała mi się ogarnąć i jak najszybciej wszystko poumawiać. Wyszłam i spacerem poszłam do apteki. Jedynie dwadzieścia minut, idealny czas na odetchnięcie. W aptece podaję recepty, pani mówi, że to są rzadkie leki, więc ich nie ma, już zamawia, a ja zaczęłam się zastanawiać jak drogie mogą być rzadkie leki? Nie zdążyłam poznać ceny, bo okazało się, że lekarka zapomniała podpisać recepty i przystawić pieczątki. Żaden problem, znów ruszyłam spacerem pod górę, przecież to tylko 20 minut w jedną stronę. Po kolejnych 15 minutach w przychodni, dowiedziałam się, że moja lekarka wyszła, do przyszłego tygodnia jest na urlopie, a chwilowo są sami pediatrzy, więc recepty nie dostanę. Cóż mi było robić, wracam do domu. Głodna i zmęczona. Stracony czas postanawiam nadrobić przy obiedzie, nie w głowie mi długie gotowanie, wybieram bardzo szybką opcję. Makaron, ogórek, dużo koperku i sojowe kotleciki, trzymane na czarną godzinę. Robi się ten obiad błyskawicznie, a smakuje naprawdę pysznie. Do tego jest bardzo dobry i na ciepło i na zimno, czyli może posłużyć za lunch w pracy. Nie zdążyłam dokończyć mojego obiadu, kiedy dostałam telefon z przychodni, że mogę przyjść po receptę. O, nie. Za takie spacery to ja dziękuję, następnym razem.... Na razie jem pyszny obiad.
Składniki:
Makaron kokardki
Pół ogórka
3-4 kotleciki sojowe
200 ml bulionu warzywnego
2 łyżki bułki tartej
Duża garść koperku
Oliwa z oliwek ( smakowa, polecam czosnkową)
Słodka papryka
Pieprz
Sól
1 łyżka masła klarowanego
Makaron gotuję al dente.
Kotleciki sojowe zalewam gorącym bulionem i moczę około 10 minut. Po tym czasie posypuję solą i pieprzem, i obtaczam w bułce tartej wymieszanej ze słodką papryką. Na rozgrzanym maśle klarowanym smażę kotleciki na rumiano - około 5 minut.
Ogórek myję, obieram i kroję na małe kawałki. Koperek myję i siekam. Makaron łączę z ogórkiem i koperkiem, polewam oliwą. Na wierzchu układam pokrojone na kawałki kotleciki sojowe.
Fajne połączenia, kotleciki sojowe są pyszne :-)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńJa od dłuższego czasu mam pod górkę, ale silne z nas babki prawda? Musimy dać radę i pokonać przeciwności.... w końcu będzie musiało być z górki (chociaż czasem ta góra jest bardzo wysoka). Współczuje problemów zdrowotnych :( Życze Ci dużo, dużo, dużo zdrowia... trzymaj się ♥
OdpowiedzUsuńKoperek... brakuje mi koperku ♥
no pewnie,że silne, i damy sobie radę :)
UsuńDziękuję :)
Koperek ostatnio jem jak szalona:)
A jakby któraś się poddawała to jedna drugiej da wirtualnego kopniaka aby wstała i dalej "walczyła" :P
UsuńŚwieży ze sklepu? Kupiłam dwa razy ale nie miał aromatu i smaku ;/
Ja mam zapasy w zamrażarce, latem myję, kroję i mrożę hurtowe ilości, bo te sklepowe faktycznie bez smaku teraz.
UsuńKopniak mi potrzebny już dziś, muszę się zebrać i podjechać do kliniki ;)
Nie przepadam za makaronem, ale gotowe danie wygląda smakowicie.
OdpowiedzUsuń;)
UsuńAle u Ciebie zawirowania! Lekarze to już chyba tak mają... Ja od początku roku też z przychodni i szpitali nie wychodzę, a to dopiero początek... Oby zdrówko dopisywało nam obu! A obiadek wygląda przepysznie :) Kolejny łatwy przepis, chyba zacznę je sobie katalogować z Twojego bloga :) Swoją drogą uwielbiam kotleciki sojowe!
OdpowiedzUsuńOj ja też je uwielbiam, muszę jeść częściej :)
UsuńMam nadzieję, że zdrowie szybko nam wróci :)
Świetny szybki obiad:) Zdrowia życzę!
OdpowiedzUsuńdziękuję :)
UsuńKiedyś bardzo często kupowałam kotleciki sojowe a'la schabowe. Smakowały całkiem dobrze.
OdpowiedzUsuńJa również muszę udać się do lekarza rodzinnego, ale kilka dni muszę się na tę wizytę psychicznie nastawiać.
Pozdrawiam:)
mam nadzieję,że wizyta przebiegnie pozytywnie:)
UsuńPrzypomniałaś mi, że dawno już nie jadłam kotlecików sojowych :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńAkurat nie lubię sojowych kotletów.
OdpowiedzUsuńNie będę wnikać, ale podejrzewam gastro- albo nawet kolanoskopię. Współczuję (nawet jeśli nie to). Tez mam ostatnio dużo dolegliwości. :c A o jakości polskiej służby zdrowia nie wspomnę.
OdpowiedzUsuńUwielbiam kotlety sojowe. Myślałam o zrobieniu ich jutro. :D
to też :) najgorzej,że w maju mam zabieg, muszę iść do szpitala,ale dam radę,nie? :)
UsuńDasz, dasz.... ;)
UsuńDużo zdrowia życzę !
OdpowiedzUsuńObiadek wygląda pysznie, choć ja nie przepadam za kotletami sojowymi.
:)
UsuńProsty, szybki przepis :)
OdpowiedzUsuń:)
Usuńbardzo fajne danie
OdpowiedzUsuń:0
Usuńciężki dzień, ale o naszej służbie zdrowia to już nie tylko dowcipy można napisać a horrory wręcz.
OdpowiedzUsuńPodoba mi sie to danie :)
niestety, potrafią się pogubić :)
UsuńWspółczuję, też ostatnio mam pod górkę z ortopedami, byłam już u trzech i każdy postawił inną diagnozę :) życzę zdrówka i fajnych dań na pociechę :)
OdpowiedzUsuńdobrze,że u mnie chociaż lekarze się zgodzili w diagnozie:)
UsuńJak już pech to zawsze podwójnie :/ Dużo zdrowia dla Ciebie i oby dało się wyjść z tego bez tych leków sokoro tyle musisz na nie czekać :*
OdpowiedzUsuńPyszne jedzonko zawsze poprawia humor :)
leki już mam, niestety leki są koniecznie, bo przygotowują do zabiegu, mam nadzieję,że po nim pożegnam kłopoty;)
Usuńja bym dodała jeszcze szpinak tam:)
OdpowiedzUsuńa można:)
Usuńi czosnku duuuużo:D
UsuńFaktycznie niefajny miałaś dzień, dobrze że chociaż jedzeniem można się pocieszyć :)
OdpowiedzUsuńJa od jakiegoś czasu nie mam złych doświadczeń z lekarzami, wszystko idzie sprawnie w moich poradniach (specjalistycznych, bo w takiej zwykłej przychodni nie bywam, bo na szczęście nie muszę, ale wyobrażam sobie co tam się dzieje :P)
ja chodzę prywatnie i wszystko załatwiam prywatnie, bo cierpliwości na państwową służbę zdrowia nie mam....
UsuńJa z obserwacji i własnego doświadczenia widzę, że w tych państwowych wszystko idzie sprawniej :D Być może dlatego, że to są kliniki specjalistyczne, a lekarze do których chodzę nie przyjmują prywatnie. Jak chodzę na usg do swojej poradni, to nie czekałam dłużej niż 15 minut, a jak raz wybrałam się prywatnie w swoim mieście, bo nie chciało mi się jechać do Łodzi, to naczekałam się 4h !! Moja mama np. jeździ do endokrynologa do Łodzi prywatnie, do którego zapisywać się trzeba miesiąc wcześniej na kolejny miesiąc, dodzwonić się nie idzie, bo tylu jest chętnych, trzeba osobiście czekać w kolejce do zapisu od rana, a potem niekiedy kilka godzin na wizytę (lekarz jedną osobę bada godzinę, a zapisują 4 osoby na jedną godzinę :P). Mój tata prywatnie u diabetologa też się zawsze naczeka. Do niektórych specjalistów (np. endokrynologa) trudno się dostać prywatnie, ale mi do hepatologa czy hematologa łatwiej iść państwowo póki co, ale wiadomo, że to się wszystko może zmienić :P
UsuńDanie mniammmm.
OdpowiedzUsuńRobiłam podobne wczoraj.
A dobrych doświadczeń z lekarzami też nie mam...
w zasadzie to lekarzy mam miłych, szczególnie pana od usg ;)
UsuńPyszny obiadek, współczuję takiego dnia☺
OdpowiedzUsuń:)
UsuńCzegoś takiego jeszcze nie robiłam. Wydaje się bardzo fajne :D
OdpowiedzUsuń:)
UsuńBardzo fajne danie, już mi smakuje :-)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńWspółczuję ciężkiego dnia. Dobrze, że chociaż obiadek wyszedł znakomicie i pysznie. Warto powtórzyć taki przepis.
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu :)
;)
UsuńLubię makarony i kotleciki sojowe więc to danie jest extra!
OdpowiedzUsuń:)
Usuńaż się zrobiłam głodna :D
OdpowiedzUsuń